Uwaga autora: Książki, o których wspominam w tekście są tylko nielicznymi pozycjami, które udało mi się przeczytać i przyswoić. W tym krótkim opracowaniu wspominam tylko te, które wywarły na mnie istotny wpływ. Niniejszy przekaz jest próbą zdania relacji z bardzo osobistych doświadczeń. Czytelnikom przekazuję wyłącznie promieniowanie Miłości. Jednocześnie dziękuję Przyjacielowi, który przebudził moją jaźń i przypomniał o „Jam Jest”.

Kim jestem? Mam 40 lat z okładem, prowadzę firmę działającą w branży IT. Jestem żonaty i mam cudowne dzieci.

Przebudzenie? Hm – a co to właściwie jest? ☺ Choć doświadczyłem różnych z mojej perspektywy niezwykłych zdarzeń, o których zaraz opowiem, to jeśli ktoś zada mi pytanie „Czy jesteś przebudzony?” będę milczał i uśmiechał się do pytającego. I to będzie moja odpowiedź. 

A teraz opowiem o rozwoju mojej świadomości. Oczywiście w sposób bardzo skrócony, bez skupiania się nad szczegółami (wszystkich doświadczeń z minionych lat nie da się opisać na kilku stronach A4).

Tematy dotyczące życia po śmierci zainteresowały mnie stosunkowo wcześnie, bo już w wieku około 8 lat zwróciłem uwagę na książkę Leszka Szumana „Życie po śmierci”. Historie o duchach i niesamowitych zdarzeniach mocno trafiały do wyobraźni małego człowieka. I tak od tamtej pory załapałem bakcyla na wszystkie książki o duchach, o duszy, o tematach „po życiu”.  Dodatkowo w  dzieciństwie trafiłem na książki Ericha von Danikena zbierającego dowody na temat „kosmitów”.

Kilka lat potem, w szkole średniej trafiłem na kolejnego autora – Robert Monroe, którego książki o doświadczeniach poza ciałem jeszcze bardziej rozbudziły zainteresowania światami niematerialnymi. Literatura ta spowodowała chęć zasmakowania stanów OBE (ang. out of body experience – doświadczenia poza ciałem), czego doświadczyłem pierwszy raz, zupełnie przez przypadek w wieku 16 lat. Tutaj krótko nadmienię, co dotarło do mnie po czasie, że już od dziecka identyfikowałem stany świadomego snu i potrafiłem je identyfikować. Wiedziałem, że przeżywam sen.  Będąc jeszcze dzieckiem nie dążyłem do celowego identyfikowania tych momentów, gdyż nie miałem pojęcia o czymś takim jak „świadome śnienie”. Jednak potrafiłem wtedy np. na żądanie „opuszczać” niewygodne czy straszne dla mnie sny. Lub poruszałem swoim ciałem energetycznym skacząc na ziemię z dachu bloku, w którym mieszkałem – oczywiście w ciele energetycznym.  Niekiedy zupełnie bezwiednie przenosiłem się świadomością w wyższe stany JAM JEST, gdzie egzystowałem w świecie eterycznym z „innymi wersjami siebie”, jako kula światła zawieszona w przestrzeni pełnej przyjemnego promieniowania i cudownie brzmiących dzięków –  wibracji jakby muzycznych. 

Terminy takie jak „śnienie”, „sen” są nieadekwatne do powagi, z którą powinniśmy traktować nasze eteryczne ciała i „stany świadomego snu”. Kiedy ciało śpi, a nasza świadomość jest rozbudzona człowiek uzyskuje dostęp do odmiennych światów, w których możemy funkcjonować poprzez nasze ciało energetyczne – celowo nie używam tutaj terminu „duch, dusza”. Człowiek jest istotą wielowymiarową i nie jest ograniczony wyłącznie do ciała materialnego.

Wracając jednak do przewodniego tematu, a mianowicie przebudzenia. Z pierwszą wykładnią „przebudzenia” spotkałem się, w wieku 17 lat, czytając książkę Anthonego de Mello „Przebudzenie”. Idee przekazywane przez autora pozwoliły nabrać dystansu do otaczającej rzeczywistości i troszeczkę uwolniły świadomość od materialistycznego świata. Pojawiły się też pytania: „po co tu jestem? jaki jest cel?”. To również wtedy po raz pierwszy zacząłem kontemplować nad własnym przemijaniem i własną śmiercią. I tak rozpocząłem pracę z własnym ego, mając w pamięci jedną z głównych maksym tego mistyka: „Niczego się nie wyrzekać, do niczego się nie przywiązywać”.

Kolejny etap rozpoczął się w wieku 19 lat, kiedy całkiem przypadkowo natrafiłem na książkę „Odrębna rzeczywistość” Carlosa Castanedy. Potem zgromadziłem i przeczytałem wszystkie dostępne książki tego autora, w tym „Sztukę śnienia”. Przez następne lata stosując wskazówki opisane w książkach próbowałem rozluźniać więzy ego oraz namiętnie trenowałem sztukę świadomego śnienia wg wytycznych Carlosa Castanedy. Sam świat astralny, tak jak ja go odczuwam, jest „mroczny”, na próżno w nim szukać świadomości chrystusowej, jednak wtedy był i w pewien sposób nadal jest dla mnie czymś ekscytującym.

Ten etap zachłyśnięcia się „niezwykłymi stanami świadomości” trwał całą dekadę i w zasadzie trwa nadal, jednak nie jestem już tym tak podekscytowany jak kiedyś, uznając stany „świadomego śnienia” oraz OBE za zwyczajne, całkowicie realne i dostępne dla każdej jednostki ludzkiej. Doświadczenia poza ciałem bardzo wciągają i jak ktoś raz je osiągnął, będzie za nimi tęsknić – związane jest to chyba z wolnością jaką daje możliwość funkcjonowania bez ciężkiego, materialnego ciała.

Zauważyłem obserwując siebie i swoje uczucia i reakcje, że przebywanie w światach astralnych może mieć negatywny wpływ na codzienne samopoczucie. Często światy, które odwiedzałem były ciemnymi pustymi przestrzeniami lub takimi, w których nie czułem się w komfortowo. Dodatkowo w połączeniu z wpływem, który wywierają przeróżne świadomości nieorganiczne oraz nasze nieujarzmione ego i brak kontroli nad emocjami „w teraz”, często zabiera się z tych światów niskopoziomowe uczucia.  Właśnie ze względu na ten negatywny wpływ były okresy, kiedy celowo decydowałem się ograniczać tego typu doświadczenia.

Utrzymanie świadomości bycia poza ciałem w taki sposób, aby nie została ona utracona przez dłużą chwilę jest trudne i wymaga użycia skoncentrowanej woli. To z kolei wymaga ćwiczeń oraz oszczędzania energii w świecie 3D. 

Był też czas, w okolicach 30-stki kiedy z ciekawości sięgnąłem po teksty Aleister’a Crowley’a. Co zdziwiło mnie najbardziej to to, że w tych tekstach poruszane są aspekty energetycznej natury człowieka i rzeczywistości, jednak ukierunkowane całkowicie na służenie sobie. Teksty te promieniują niskimi wibracjami, a użyta argumentacja  może  „ściągnąć mocno w dół” mniej świadome jednostki. Dla porównania emanacje płynące ze „Złotej Księgi” Saint Germain’a są zupełnie w opozycji do tych z wspomnianego na początku akapitu autora i inaczej ukierunkowują energię życiowa. 

To co do tej pory stało się moim doświadczeniem w światach astralnych obejmuje m.in.: 

  • przenoszenie ciała energetycznego pomiędzy światami energetycznymi na żądanie,
  • przemieszczanie ciała energetycznego przy pomocy woli, wykonywanie lotów lub, jak kto woli, przesunięć ciała energetycznego w przestrzeni astralnej,
  • podczepianie się pod prądy energetyczne w światach astralnych i przemieszczanie ciała energetycznego w ten sposób,
  • wydzielanie i bezpośrednie widzenie energii (bez filtra interpretacji) np. zamiast widzieć postać lub przedmiot, postrzegasz „bąbel energii”,
  • kontakty i komunikacja niewerbalna z istotami nieorganicznymi z innych wymiarów, o różnych poziomach „skwierczenia energetycznego” i kolorach, od energii delikatnie bulgoczących w barwach zielonych do intensywnie skwierczących w barwach pomarańczowo – czerwonych,
  • generowanie ochronnych barier energetycznych wokół ciała astralnego (można to porównać do powłoki z białej  świetlistości),
  • kreowanie otoczenia w świecie astralnym przy użyciu woli np. tworzenie przedmiotów czy krajobrazów,
  • odbieranie komunikatów (odpowiedzi na pytania, ostrzeżenia) dotyczących spraw życia bieżącego drogą jasnowidzenia w stanach świadomego śnienia,
  • obserwowanie powierzchni księżyca ziemskiego ze stosunkowo bliskiej odległości.

Ciekawą wiedzę dotyczącą świata astralnego w „Autobiografii jogina” przekazał nam jeden z mistrzów Paramahansa Yoganandy. Otóż gdyby porównać wszechświaty fizyczne do światów astralnych, to przy takim przeogromnym, wręcz nieskończonym rozmiarze wszechświata fizycznego, rozmiary światów astralnych oraz eterycznych zajmują znacznie większą „przestrzeń”. Moje obserwacje są zbieżne z wyżej wspomnianym opisem. „Pojemność” świata astralnego rozciąga się na niemożliwe do wyobrażenia obszary. Mistrzowie Wniebowstąpieni opisując symbolicznie świat astralny informują o 33 poziomach „w dół” (tj. obniżania wibracji) oraz o świecie eterycznym reprezentowanym przez 33 poziomy „w górę” (tj. podnoszenie wibracji aż do Źródła). W światach astralnych istnieją przeróżne istoty, jednak na próżno szukać w nich świadomości chrystusowej. Istoty te mają tak samo rozbudowane poczucie własnej ważności i ego jak każdy z nas, do tego co potężniejsze posiadają umiejętność „sczytywania” ludzkiej świadomości tworząc fantasmagoryczne odzwierciedlenia, w celu wpływania na nas, manipulowania i karmienia się niskopoziomową energią lęku, strachu czy smutku, którą celowo w nas wywołują. Któż z nas nie miał strasznych snów? To właśnie wtedy podlegamy tym negatywnym wpływom.

Następny etap rozwoju duchowego zapoczątkowały zagadnienia „Jam Jest”, o których można dowiedzieć się z opracowań Wniebowstąpionego Mistrza Saint Germain’a, z przekazów Ramtha’y, czy z książki „Życie i nauki mistrzów dalekiego wschodu”. Niedługo potem pojawił się również „Kurs Cudów”. W tym też okresie zrezygnowałem z jedzenia mięsa i zostałem wegetarianinem.

Jakiś czas potem z ciekawości rozpocząłem testy technologii HemySync (dźwięków różnicowych synchronizujących pracę półkul mózgowych) opracowanej przez Instytut Roberta Monroe. Już po trzech tygodniach treningu doświadczyłem wyjścia do stanu OBE nie poprzez „świadome śnienie”, ale poprzez bezpośrednie opuszczenie ciała, wykonanie zadania i powrót do ciała w sposób linearny, bez jakiejkolwiek utraty samoświadomości na każdym etapie tej przełomowej dla mnie eksploracji. Kiedy wykonacie to sami zobaczycie jakie to niesamowite i realne. I proste, kiedy jest się naładowanym energią, podobną do tej, którą posiadają małe dzieci. Taką energią, która wynika z nieskazitelności i która nadaje lekkość jaźni. To wtedy przesunięcie świadomości do ciała energetycznego staje się możliwe w oka mgnieniu. Następnie z tego „stanu bycia” można wchodzić w „świat fizyczny” i ponownie się materializować. Nawet nie musisz się zastanawiać co wtedy dzieje się z ciałem fizycznym. Otóż można powiedzieć, że zabierasz je ze sobą i ponownie materializujesz w nowym otoczeniu. Taka jednostka w oczach przeciętnego człowieka jest magiem i cudotwórcą, podczas gdy ona tylko wykonuje „przesunięcia świadomości”

W wieku 36 lat zainteresowałem się treningami ZEN i do tej pory odbyłem dwa pięciodniowe sesshin zen. Takie treningi pozwalają na uspokojenie, czy wręcz ujarzmienie potoku myśli, a w konsekwencji, poprzez oderwanie od codziennej rutyny oraz wspierane wegetariańskimi posiłkami, na zgromadzenie energii w bardzo krótkim czasie.

pastedGraphic.png

W chwili obecnej powoli i z mozołem realizuję ćwiczenia z Kursu Cudów.

Czy jestem przebudzony?  Czy jeśli uznałem, że jestem duchem wykorzystującym ciało istoty ludzkiej do eksploracji tego konkretnego świata 3D, w którym teraz jestem, to oznacza to, że jestem przebudzony? Czy jeśli doświadczam OBE i funkcjonuję z poziomu ciała energetycznego (jak przyjąłem nazywać ciało astralne), to jestem przebudzony? Czy jeśli potrafię obserwować swoje emocje i nimi zarządzać w celu utrzymania wewnętrznego pokoju to jestem przebudzony? Czy jeśli jestem przekonany, że intencja podtrzymywana skoncentrowaną wolą stwarza rzeczywistość, to czyni mnie to przebudzonym? Ostatecznie to czy jestem przebudzony czy nie, nie ma dla mnie znaczenia. 

Dla mnie przebudzenie oznacza podejmowanie świadomego wysiłku w celu powrotu do Źródła. Powrót ten następuje poprzez zmianę sposobu myślenia o sobie samym i otaczającym nas świecie, zminimalizowanie znaczenia ego i poczucia „własnej ważności”, co doprowadza do zgromadzenia nadmiaru energetycznego, który może zostać wykorzystany do przemiany – w konsekwencji zmiany w światło i wniebowstąpienie. 

Na koniec chciałbym opowiedzieć o jeszcze trzech zdarzeniach, które zaskoczyły mnie niezmiernie, a jednocześnie mocniej osadził w kontekście zagadnień, którymi zajmuje się Kosmiczne Ujawnienie (https://kosmiczneujawnienie.com/).

Pierwsze z nich miało miejsce kiedy leżałem rozluźniony na łóżku. Moja świadomość dryfowała w stanie półsnu tzn. wiedziałem, że jeszcze nie śpię, a jednocześnie ciało miałem mocno rozluźnione i oczy zamknięte. Nagle w polu mojego widzenia dostrzegłem zbliżającą się błyszczącą, niebiesko-fioletową kulę, wielkości średniego grapefruita. Kula zataczając półokrąg zbliżyła się do mojej twarzy na odległość 10 cm i zatrzymała się dokładnie pośrodku przed moimi oczami na około 5 sekund, a następnie powoli oddaliła się.

Drugie zdarzenie zaliczam do kategorii „waga super ciężka”. Zdarzenie to zachwiało moim światopoglądem i dotyczyło „uprowadzenia” mnie przez „obcych” (?). Wiem, brzmi to co najmniej dziwnie. Nawet teraz mam problem, aby to zdarzenie zaakceptować nie mówiąc już o jego dogłębnym rozpoznaniu. Opiszę jak to wyglądało. Świadomość, w jakiej się wtedy znalazłem była dość specyficzna tzn. przypominała mi stan świadomego snu lub OBE, i jednocześnie czułem to tak jakby ktoś podał mi środki powodujące przytępienie świadomości. Odzyskałem świadomość (można powiedzieć, że się wybudziłem) będąc w ciemnym pomieszczeniu bez okien,  o dość niskim i zaokrąglonym suficie. W pomieszczeniu stało łoże, na którym leżałem. Łoże to przypominało duży, prostokątny blok kamienny, wielkości łóżka do sypialni małżeńskiej. Był to najprawdopodobniej stół operacyjny (?). Wstałem z niego, zrobiłem kilka kroków. Zauważyłem zaokrąglony otwór w ścianie (drzwi), przez które widziałem drugie, rozświetlone pomieszczenie. Nie poszedłem tam, tylko wróciłem na łoże i położyłem się na nim. Straciłem świadomość. Następna scena, którą pamiętam wyglądała następująco. Odzyskawszy świadomość poczułem, że leżę nie mogąc się poruszać – zostałem w jakiś sposób unieruchomiony, mogłem jedynie ruszać głową (tak mi się przynajmniej wydawało). Uświadomiłem sobie, że nie jestem sam w pomieszczeniu. Zobaczyłem przed sobą istotę humanoidalną w jednoczęściowym białym kombinezonie, z ochronnym hełmem na głowie. Za czarną szybką hełmu nie było widać niczego, żadnych oczu czy zarysów twarzy. Mogła to być normalna istota ludzka w kombinezonie. Intuicyjnie poczułem, że to kobieta. Nie wyczułem ani pozytywnych, ani negatywnych emocji – było to bardzo neutralne. Odczuwałem obecność również innych istot (dwóch?), jednak nie widziałem ich. Pole widzenia miałem ograniczone wyłącznie do postaci w białym kombinezonie.  Istota ta telepatycznie poinformowała mnie, że „będzie ze mną kopulować”. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w głowie i którą „pomyślałem do tej istoty” była taka: „Jak to chcesz ze mną kopulować, przecież leżę w łóżku z żoną, to nie najlepsze okoliczności na takie zabawy (☺)”. 

W trakcie kiedy jeszcze byłem świadomy, czułem że ktoś majstruje przy mojej prawej stopie oraz kroczu. Tak jakby coś we mnie wkładano – może jakaś sonda (?). Powoli zacząłem ogarniać, co tu się dzieje. To spowodowało, że wzrósł we mnie poziom stresu, a istota w białym kombinezonie zbliżyła się do mnie, pochyliła się nade mną, jej kask znalazł się w odległości kilkunastu centymetrów, tak jakby zaglądała mi w oczy, jednocześnie poczułem, że do gardła wsuwa mi jakiś długi przedmiot (który odczuwałem jak zimną metalową rurkę), co spowodowało natychmiastową utratę świadomości – tak jakby mnie wyłączono.  Ocknąłem się we własnym łóżku, w okolicach godziny 4 nad ranem, z lekkim bólem prawego jądra, prawej nogi oraz gardła i za nim otworzyłem oczy upewniłem się, że faktycznie leżę w swojej sypialni ponieważ nie byłem tego w ogóle pewny. Ciągle byłem zestresowany sceną, którą przed sekundą przeżywałem i kiedy upewniłem się, że leżę w moim własnym łóżku niezmiernie się ucieszyłem.

Ciekawe prawda? Może z biegiem czasu przypomnę sobie coś więcej, co pomoże mi jakoś wyjaśnić powyżej opisane zagadkowe zdarzenie i poznam odpowiedzi na pytania: kto to był? gdzie to się zdarzyło? w jaki sposób przetransportowali mnie w tamto miejsce? dlaczego interesowali się moim materiałem genetycznym? 

Bardzo bliska mi osoba również zrelacjonowała mi pewne interesujące zdarzenie. Któregoś dnia, czekając w samochodzie na odludziu w lesie, zimowym popołudniem, czyli kiedy jest już ciemno, dostrzegła w dali jasną gwiazdę. Przykuła ona jej uwagę ze względu na to że wyróżniała się jasnością na niebie. Gwiazda ta po paru minutach zaczęła się powiększać, a osoba ta zrozumiała, że to światło porusza się w jej kierunku. To spowodowało, że zaczęła się mu wnikliwie przyglądać. Jednak kiedy kula ta zbliżyła się na odległość może kilometra wyraźnie powiększając się do obiektu wielkości księżyca na niebie, osoba ta nie wytrzymała i wybiegła schować się do domu, w okolicach którego czekała. Powiedziała mi o tym po 15 latach od daty zajścia tego zdarzenia. Chcąc być pewnym, że osoba ta nie żartuje poprosiłem ją o złożenie przysięgi na prawdomówność.

Analizując swój przypadek zauważam, że technologia wykorzystywana przez tzw. „obcych” ma ścisły związek z ciałem energetycznym i wpływaniem na to ciało. Oczywiście idzie to również w parze z technologiami oddziaływania na ciało fizyczne. Myślę, że rozwój duchowy powoduje wzrost świadomości oraz woli, a to pozwala np. na rozpoznanie oraz zapamiętanie określonych zdarzeń, pomimo stosowania tych różnych technologii. 

Na koniec jeszcze nawiążę krótko do filmu „Matrix”, którego koncept najlepiej oddaje moje aktualne zapatrywanie się na świat, w którym wspólnie żyjemy.

Wszystkim Czytelnikom życzę wytrwałości w rozwoju świadomości i szybkich postępów w skracaniu odległości do Źródła ☺

Autor: JJN

28.01.2019

Total Page Visits: 4639 - Today Page Visits: 4