DONIESIENIA Z WNĘTRZA ZIEMI
Sezon 03, odcinek 04
26 stycznia 2016 r.
DW: David Wilcock
CG: Corey Goode
DW: Witamy w programie „Kosmiczne ujawnienie”, nazywam się David Wilcock i jesteśmy tu razem z Corey’em Goodem.
Zakończyliśmy na tym, że zobaczyłeś grupę osób idących w twoim kierunku, z którymi był Gonzalez. Wszyscy, włączając Gonzaleza, byli ubrani w podobne szaty.
CG: Tak.
DW: Zacznijmy od tego miejsca. Co następnie się wydarzyło? Ile osób szło w twoim kierunku?
CG: Razem z Gonzalezem było ich pięcioro.
DW: Ok.
CG: Zatrzymali się w połowie drogi do miejsca w którym stałem. Podszedł do mnie tylko Gonzalez by mnie przywitać. Wyciągnąłem rękę na powitanie, a on wtedy uniósł ręce w górę i powiedział, że nie chce jeszcze raz przechodzić przez ceremonię oczyszczania dlatego nie może mnie dotknąć. Powiedział, że również będę musiał przejść przez taką ceremonię, po czym udaliśmy się w tym kierunku.
W grupie, z którą przyszedł Gonzalez było trzech mężczyzn i kobieta, wszyscy mieli kaptury na głowach.
CG: Kobieta miała białe włosy oraz niebieskie oczy, które były większe od naszych.
CG: Miała bardzo bladą skórę.
DW: Jakiego była wzrostu?
CG: Była mojego wzrostu, ja mam 185 cm, i miała na sobie płaskie sandały.
DW: Czy patrzenie na nią napawało przerażeniem?
CG: Ależ skąd. Była zachwycająca.
DW: Była więc piękną kobietą?
CG: Bardzo atrakcyjną. Wyglądała inaczej, ale była bardzo atrakcyjna.
DW: W jaki sposób wyglądała inaczej?
CG: Miała pociągłe rysy twarzy. Mam na myśli bardzo pociągłe rysy twarzy.
DW: Jej twarz była bardziej pociągła?
CG: Tak. Jej oczy były większe. Była blada. Miała białe włosy. Ewidentnie wyglądała inaczej.
DW: Gdybyśmy zobaczyli kogoś takiego na ulicy pewnie pomyślelibyśmy – och, co w tej kobiecie jest?
CG: Na pewno zwróciłaby uwagę. Nie mogłaby chodzić pomiędzy nami bez zwracania na siebie uwagi.
DW: Dokładnie, a jak wyglądali pozostali?
CG: W jej grupie mieli białe i blond włosy. Pozostali mieli brązowe włosy, a niektórzy nawet czarne. Nie wszyscy wyglądali tak samo i mieli białe włosy. Ona była naprawdę wysoka i bardzo szczupła, ale nie była wątła, jej ręce były bardzo szczupłe.
DW: Czy pociągłe twarze są charakterystyczne dla większości z nich, czy raczej są bardziej osobliwe?
CG: Dla większość z nich, tak. Niektórzy z nich, którzy nosili ten sam symbol byli niżsi, naszego wzrostu i mieli też trochę inne ciała, byli bardziej umięśnieni.
DW: A jaki nosili symbol?
CG: Złoty symbol Saturna. Były trzy różne. Ludzie, którzy byli gospodarzami tego spotkania mieli różowo-czerwony klejnot w pozycji godziny szóstej.
CG: Jedna grupa miała czarny klejnot w pozycji godziny trzeciej.
CG: A jeszcze inna grupa miała klejnot w kolorze jadeitu.
CG: Wszystkie te trzy grupy były ze sobą genetycznie spokrewnione i współpracowały ze sobą.
DW: Czy wyszedłeś przez jedne z tych czterech drzwi?
CG: Tak. Kobieta i dwóch mężczyzn wyszli, pozostawiając trzeciego.
DW: Nikt z tobą nie rozmawiał poza Gonzalezem?
CG: Nikt.
DW: Trochę jest to dziwne zachowanie.
CG: Sporo takiego było.
DW: Takie medytacyjne lub zakonne milczenie.
CG: Tak, był to kompleks świątynny.
DW: Ok.
CG: Należało to do części ceremonii.
DW: Rozumiem.
CG: Przeszliśmy przez jedne z drzwi i szliśmy tunelem, i kiedy już wydawało się nam, że tunel się kończy, zaczął schodzić w dół.
DW: Za drzwiami był tunel?
CG: Tak. Był to wydrążony korytarz uformowany lub wycięty „laserowo” podobnie jak tamto pomieszczenie.
DW: Cały z wypolerowanego granitu?
CG: Wszystko tam było doskonale oświetlone – o źródle tego światła powiem później. Światło dochodziło zewsząd, było idealne, nie rzucało żadnych cieni. Słyszałem odgłosy wody i czułem zapach mokrych kamieni i minerałów.
DW: Jak w jaskini?
CG: Dokładnie. Kiedy szliśmy korytarzem w dół, były tam drzwi na których, na każdej stronie była ośmioramienna gwiazda. Jedna była złota wielkości otwartej dłoni, a druga czerwona, nieznacznie mniejsza, po prawej stronie wejścia i trochę niżej.
CG: Wchodząc poczuliśmy w pomieszczeniu delikatny podmuch wiatru.
DW: Kiedy przeszliście przez drzwi, były one po prawej czy po lewej stronie?
CG: Po lewej stronie.
DW: Ok.
CG: Pomieszczenie rozświetliło się w taki sam sposób jak poprzednie. Wyglądało podobnie.
DW: Też było tak wysokie?
CG: Nie aż tak wysokie.
DW: Ok.
CG: Miało sufit w kształcie kopuły. W miejscu gdzie ściana łączyła się z kopułą był port, z którego wypływał strumień wody, jak wodospad.
DW: Była tam dziura?
CG: Około metra szerokości i wypływała z niej woda. Kolor wody był prawie tak biały jak mleko. Pod otworem utworzyły się około 20 cm stalaktyty w białawym kolorze.
CG: Woda spływała na tył kobiecego posągu – chyba jakiejś bogini, która trzymała coś w wyciągniętej ręce, nie rozpoznałem co to było.
DW: Jakie miała włosy? Czy jej włosy były ułożone w pewien sposób?
CG: Jej włosy były upięte, wystylizowane. Cała była pokryta warstwą minerałów przypominającą osad wapniowy.
DW: Czy była to postać ludzkich rozmiarów?
CG: Tak, była ludzkich rozmiarów i stała na podwyższeniu. Woda wypełniała dość wysoki basen.
CG: Kamienny basen (dwupoziomowy) był w kształcie koła oraz miał wycięcie przez które woda spływała do niższej i większej części. Niższy poziom był wysoki na około pół metra, był o wiele większy i szerszy.
DW: Podium na którym stała musiało być dość wysokie?
CG: Tak. W tym momencie opuścił pomieszczenie człowiek z wnętrza Ziemi, który szedł kilka kroków za nami i stanął za drzwiami. Gonzalez powiedział mi, żebym zdjął ubranie i położył je na filarze obok jego. Opowiedział mi wtedy o ich kulcie Wenus i jak ważną jest dla nich ta ceremonia oczyszczania.
DW: Co to jest ceremonia oczyszczania?
CG: Zanim wejdziesz do pewnych świątyń musisz mieć odpowiednie ubranie i musisz oczyścić swoje ciało w określonych basenach.
DW: Podobnie jak w obrzędach Baptystów?
CG: Oczyszczasz siebie zanim wejdziesz do świętego miejsca.
DW: Podobnie kiedy ludzie mówią – że musisz zdjąć buty.
CG: Tak, tylko…
DW: Tutaj musiałeś zdjąć wszystko.
CG: Musiałem zdjąć wszystko. I tak było już tam zimno i wietrznie. Zdjąłem ubranie i było mi zimno, Gonzalez zaczął się podśmiewać, a wtedy weszła kobieta, która wcześniej jakby nas witała i przyniosła złożone w kostkę szaty, parę ręczników i sandały.
DW: Weszła kiedy stałeś tam cały nagi?
CG: Tak. Gonzalez odsunął się, by mogła mnie lepiej zobaczyć. Zobaczyła mnie nagiego, zasyczałem tylko, nie byłem zadowolony. Podeszła do mnie i przekazała mi stosik z bielizną, skinęła na mnie tylko i skinęła też w kierunku Gonzaleza, po czym odwróciła się i wyszła z pomieszczenia. Gonzalez przeprowadził mnie przez ceremonię oczyszczania tłumacząc mi której szmatki i którego ręcznika użyć, do której części ciała.
DW: Kiedy ubrałeś się czy pojawili się inni?
CG: Tak. Wyszliśmy z pomieszczenia, poprowadzono nas korytarzem w dół. Korytarz skręcał w prawo i schodził w dół, po czym znowu skręcał w prawo i schodził w dół. Kiedy zaczął się rozszerzać weszliśmy do pomieszczenia, które podobnie jak poprzednie miało około 30 metrów wysokości.
DW: Ok.
CG: Było olbrzymie – w kształcie prostokąta. Były tam ogromne drzwi przy których stanęliśmy czekając. Najwyraźniej przygotowywaliśmy się na to wielkie spotkanie. Kiedy tak staliśmy zacząłem się rozglądać i pomyślałem sobie o świetle. Wtedy kobieta, która nas witała i przyniosła mi ubranie, odwróciła się i przemówiła do mnie w bardzo dziwnym angielskim akcencie – że światło jest wytwarzane przez częstotliwość. Byłem w szoku, że do mnie przemówiła.
CG: Zanim zdołałem coś odpowiedzieć weszła następna kobieta nosząca ten sam symbol Saturna i spojrzała na nas.
CG: W jakiś dziwny sposób wszyscy wiedzieliśmy, że mamy nałożyć kaptury, zeszliśmy w dół półkolistymi schodami, wyciętymi, jak wszystko, z granitu. Zeszliśmy piętro niżej do kolejnego pomieszczenia wewnątrz którego znajdowały się te wszystkie grupy, które miały się spotkać. Była to sala konferencyjna.
DW: Czy to też było ogromne pomieszczenie ze sklepieniem w kształcie kopuły?
CG: To było średniej wielkości pomieszczenie. Nie było w nim tak wiele osób, było mniej więcej około trzy osoby na grupę plus ja i Gonzalez.
DW: Ok.
CG: W sumie było siedem grup.
DW: Czy było na czym usiąść?
CG: Tak.
DW: Na czym siedzieliście? Jak to wyglądało?
CG: Były to kamienne ławki podobne do tych, które są w kościele tylko bez oparcia.
DW: Ma to sens.
CG: Pomieszczenie przypominało kształtem owal, ale nie do końca, bo ściana od strony drzwi była płaska. Sufit był kopułowy. Część osób stała, a część siedziała na kamiennych ławkach. Z przodu wokół kamiennego stołu siedziała grupa osób. Podprowadzono nas do przodu skąd mogłem zauważyć grawerowania na kamiennym stole, dokładnie ich nie widziałem, zobaczyłem jednak złotą ośmioramienną gwiazdę i czerwoną ośmioramienną gwiazdę.
Kiedy z Gonzalezem usiedliśmy, zobaczyłem, że wszystkie grupy siedzące wokół stołu mają różne symbole. Jedna grupa miała srebrną gwiazdę.
CG: Druga w stylu swastyki.
CG: Był też symbol przypominający podkowę lub omegę ze złotą ośmioramienną gwiazdą w środku.
CG: Trzy grupy miały symbol Saturna, które wcześniej dokładnie opisałem.
DW: Tak, te z klejnotami.
CG: Jedna grupa miała symbol przypominający klepsydrę lub mógł to też być symbol Oriona. Nie jestem pewien.
DW: Jak dwa trójkąty.
CG: Dokładnie, jak dwa stykające się trójkąty.
DW: Każdy z tych amuletów reprezentował jedną z siedmiu głównych…
CG: Grup.
DW: Rozróżnienie pomiędzy tymi grupami?
CG: Były to symbole obecnych tam grup. Kiedy weszliśmy wszyscy mieli je na sobie, a kiedy w nie stukali pojawiały się małe hologramy. Była to więc technologia, a nie tylko symbol lub kawałek biżuterii.
DW: Jeden z informatorów kiedyś powiedział mi, że im bardziej technologia jest zaawansowana tym bardziej jest zminiaturyzowana. Prawdopodobnie amulet mógł zrobić dla nich wszystko.
CG: Dokładnie. Grupy te różniły się miedzy sobą w wyglądzie. Opisałem już ludzi z symbolem Saturna.
DW: Czy ludzie ze swastyką to Naziści?
CG: Nie mają z Nazistami nic wspólnego. Były tam różne grupy. Jedna grupa była podobna do ludzi z Afryki, mieli brązową skórę i byli przysadziści. Niezbyt wysocy, mieli może około 180 cm.
Druga grupa przypominała trochę Azjatów, jednak mieli inne ciała niż na powierzchni.
Następna grupa była podobna do Hindusów z blado niebieską skórą, podobną do niebieskiego koloru żył, które możemy zobaczyć pod skórą.
CG: Jedna z grup była niższa, podobna do rasy śródziemnomorskiej.
CG: Natomiast grupa z symbolem omegi wyglądała tak, że mogliby chodzić pomiędzy nami na powierzchni.
DW: Opisałeś pewne podobieństwa jakie możemy znaleźć u głównych ras tu na Ziemi.
CG: Dokładnie. Wszystkie te grupy zebrały się by przedyskutować wydarzenia, które były skutkiem utworzenia tej Rady. Pod Ziemią było wiele walk i ataków, które bardzo ich niepokoiły, bo powodowały ofiary wśród ich ludzi.
Oni są genetycznymi i kulturowymi purystami. Grupa omegi wspomniała, że są czcicielami Wenus, kilka razy wspomnieli o Księciu Wenus, Gwieździe Porannej.
DW: Ośmioramienna gwiazda widocznie jest symbolem Wenus.
CG: Może też mieć inne znaczenie, ponieważ były tam gwiazdy koloru złotego i czerwonego. Nie odszyfrowano mi znaczeń tych symboli, nie wiem co oznaczają.
DW: W pewnym momencie Gonzalez zaczął przemowę. Powiedziałeś (Corey opisał to w swoim raporcie), że wystąpienie to było znaczące.
CG: Tak. Odbyły się przemówienia. Poproszono ich aby przemawiali w języku angielskim ze względu na swoich gości. Niewiele się wydarzyło. Zaczęli przemawiać w praakadyjskim, w prasumeryjskim języku, jak szeptem poinformował mnie Gonzalez. Pomiędzy sobą rozmawiali w jeszcze innym języku, ale w momencie kiedy zdali sobie z tego sprawę zaczęli rozmawiać po angielsku. Było to bardzo dezorientujące, ale udało nam się zrozumieć sedno sprawy.
Rozmawiali o populacji na zewnątrz, która stawała się dla nich coraz większym zagrożeniem przez swoją zaawansowaną broń, o swoich potyczkach pomiędzy innymi nieludzkimi grupami z wnętrza Ziemi. Rozmawiali także o powrocie „Opiekunów” jak nazywali Sojusz Istot Kulistych. Rozmawiali jeszcze o kilku innych rzeczach, które zrozumieliśmy tylko po części.
To było wszystko, człowiek z grupy omegi zwrócił się do Gonzaleza i poprosił go, by ten przekazał ich wiadomość.
CG: Zauważyliśmy, że pozostałe grupy zdawały się ich nie lubić i nie czuły się z nimi komfortowo. To była jedyna grupa składająca się tylko z mężczyzn. W pozostałych grupach przeważnie były dwie lub przynajmniej jedna kobieta.
DW: W swoim raporcie napisałeś, że zwrócenie się bezpośrednio do Gonzaleza było naruszeniem protokołu.
CG: To prawda. Gonzalez wstał i spojrzał w kierunku…
DW: Jaki jest standardowy protokół?
CG: Powinno poprosić się o zgodę gospodarza spotkania.
DW: Powinien więc poprosić gospodarza o zwrócenie się do Gonzaleza, ale nie powinien zwracać się do niego bezpośrednio?
CG: Dokładnie.
DW: Był więc arogancki?
CG: Tak. Gonzalez spojrzał w kierunku odpowiedniej osoby, a ta skinęła głową. Wstał i wygłosił typową dla siebie krótką ale rzeczową mowę, że docenia bardzo, iż mimo ogromnego osobistego ryzyka niektórzy z nich odwiedzili jedną z naszych baz w pasie Kuipera w ostatnich tygodniach.
DW: Była to baza należąca do Sojuszu Programu Kosmicznego?
CG: Tak. Powiedział też, że musimy zacząć więcej ze sobą współpracować i przestać się oszukiwać, że musimy być otwarci i uczciwi wobec siebie. A także by w przyszłości zaprzestali oszukiwać ludzi na powierzchni mówiąc im, że są istotami pozaziemskimi lub innymi istotami.
DW: Lub bogami.
CG: Lub bogami, których udawali głównie w przeszłości kiedy jeszcze nie byliśmy tak zaawansowani. Po tej krótkiej przemowie Gonzalez usiadł, a wtedy wszyscy się bardzo ożywili. Nie czuli się komfortowo z tym co powiedział, zaczęli rozmawiać pomiędzy sobą wskazując tylko w naszym kierunku.
DW: Jaki był ich kontratak? Co odpowiedzieli?
CG: Wstali i po prostu powiedzieli nam, że są na Ziemi od blisko 20 milionów lat, że są oryginalnymi ludźmi, którzy w naturalny sposób powstali na tej planecie, i że przez oceany czasu było wiele większych i mniejszych kataklizmów, które zmieniły nachylenie osi ziemskiej, jej miejsce w Układzie Słonecznym i jej orbitę. Ziemia przeszła przez bardzo wiele, a oni przez to wszystko przetrwali. Podczas różnych cykli przenieśli pod Ziemię swoje elity i kasty kapłańskie pozostawiając na powierzchni zdaną na siebie mniej zaawansowaną część swojej cywilizacji, po czym powracali do niej przedstawiając się jako bogowie lub starszyzna i pomagali na powrót w odbudowie cywilizacji – ucząc rolnictwa, medycyny oraz udzielali pomocy w języku, sztuce i tego typu rzeczach. To wszystko działo się w cyklach przez wiele okresów czasu.
CG: Trwało to podczas cykli przed zaakceptowanym przez nas czasem i przed zaakceptowaną przez nas historią.
DW: Dobrze.
CG: Pozwolili ludziom by ci uwierzyli, że są bogami – ze względów bezpieczeństwa, by ci nie stanowili dla nich zagrożenia.
Powiedzieli też, że w naszym Układzie Słonecznym istniały planety zamieszkałe przez podobne istoty.
DW: Ludzi?
CG: Istoty ludzkiego typu, które także przechodziły przez kataklizmy tylko były bardziej agresywne i wojownicze. Rujnowały swoje planety i swoje społeczeństwa, aż w końcu doprowadziły do poważnych problemów. Do naszego Układu Słonecznego przybyły inne rasy i zaczęły przenosić uchodźców na Ziemię. Kiedy ich przeniesiono kontynuowali swoje agresywne zachowanie tutaj i zaczęli przejmować powierzchnię Ziemi, mieszając swoje geny z oryginalnymi ludźmi tej planety, skutkiem czego powstała mieszana rasa, za którą oni nas uważają.
DW: Teraz już wiem dlaczego uważałeś, że będzie to kontrowersyjne.
CG: Tak. Wyrzucili nam, że wiedzą o niektórych okrucieństwach w jakie zaangażowany był Tajny Program Kosmiczny i że powstrzymują się przed osądem nas i oczekują tego samego, ponieważ mamy bardzo ograniczone zrozumienie naszej własnej egzystencji, a co dopiero ich.
DW: Prawie jak w aryjskiej ideologii. Oni są czystej krwi, a my tej brudnej, zmieszanej, która zawiera te wszystkie agresywne geny którymi nie chcą się pobrudzić.
CG: Dokładnie.
DW: Na pewno nie spodobało się to Gonzalezowi.
CG: Mnie również. Kiedy przemawiali siedziałem obok Gonzaleza, a kiedy już prawie kończyli Gonzalez nachylił się do mnie i powiedział – poszło dobrze, nieprawdaż? Wszystko jeszcze kotłowało się w mojej głowie, więc nawet nie zauważyłem, że spotkanie dobiegało końca.
Wszyscy wstali i zaczęli nakładać kaptury, więc zrobiłem to samo. Staliśmy tak, kiedy zaczęła ustawiać się kolejka w kierunku wyjścia, czyli miejsca z którego przyszliśmy. Wszyscy milczeli. Szliśmy powoli z powrotem na górę, a później korytarzem który prowadził do miejsca oczyszczania. Zastanawiałem się czy będziemy musieli przejść przez publiczne oczyszczanie, ale zobaczyłem, że wszyscy przechodzą obok. Szli w kierunku tego ogromnego pomieszczenia, w którym pojawiłem się na początku, zobaczyłem tam błyski.
DW: Jakby przechodzili przez portale, czy coś takiego?
CG: Dokładnie. Idąc poczułem klepnięcie na moim lewym ramieniu, przeszedłem jeszcze kilka kroków i odwróciłem się – zobaczyłem Gonzaleza stojącego w towarzystwie dwóch kobiet należących do grupy gospodarzy. Podszedłem do niego szybko i dowiedziałem się o osobistej prośbie, którą miały do mnie.
Kobieta, która nas witała, a którą wcześniej opisałem, że miała białe włosy, dowiedziała się o moim doświadczeniu, które miało miejsce kiedy jako młodzieniec byłem w programie MILAB, miało to właśnie związek z tą przysługą. Powiedziałem jej, że ją wysłucham, a ona powiedziała żebym za nią poszedł i zaczęła iść. Gonzalez wraz z drugą kobietą szli kilka kroków za nami.
Oczekiwałem, że zacznie coś mówić, ale milczała. Przeszliśmy przez to ogromne pomieszczenie, w którym przechodzi się przez portale i weszliśmy do następnego tunelu, korytarza. Wzdłuż korytarza znajdowało się szereg drzwi w których były białe bariery świetlne.
DW: Nie można było nic przez nie zobaczyć?
CG: Nie. Kiedy szliśmy dotknęła swojego amuletu i usunęła barierę z jednych drzwi, mogłem wtedy zobaczyć wnętrze tego pomieszczenia. Wyglądało na zwykły pokój wypoczynkowy. Weszła do środka i powiedziała – wejdź ze mną. Spojrzałem na Gonzaleza, który zrobił osłupiałą minę. Wszedłem do środka, a ona zamknęła barierę. Czułem duży niepokój. Jestem trochę introwertykiem, więc przebywanie z kobietą, której nie znam w jednym pokoju – nie wiedziałem czego oczekiwać. Połączyła się wtedy ze mną mentalnie i powiedziała żebym się zrelaksował.
DW: Wszyscy inni rozmawiali tam posługując się głosem?
CG: Tak. Używali takiego połączenia tylko w rozmowie jeden na jeden, kiedy jednak komunikowali się z więcej niż jedną osobą, posługiwali się mową.
Powracając do opowiadania, powiedziała mi, że wie o miejscu do którego zostałem zabrany kiedy byłem jeszcze młodzieńcem, do kryształowej jaskini.
Zabrano nas wtedy do tej jaskini. Były tam przepiękne kryształy z którymi kazano nam nawiązać mentalne połączenie – powiedziano nam, by ich nie dotykać, ponieważ moglibyśmy je uszkodzić lub one mogłyby uszkodzić nasoraz że kryształy były żywymi istotami.
DW: Świeciły?
CG: Dopóki się z nimi nie połączyłeś, to nie. Byłem w tej komnacie z innymi dziećmi, mnie udało się nawiązać z nimi połączenie. Kryształy miały naokoło różne aury, różowe i fioletowe – różne kolory. Wysłałem jej mentalny obraz tej jaskini, wtedy rozpromieniła się i wzruszyła.
DW: Dlaczego mogłeś dostać się do tego miejsca, a ona i jej ludzie nie?
CG: Wytłumaczyła mi, że setki lat temu przejęła to miejsce inna grupa. Była to grupa, którą nazwała – nie pamiętam tej nazwy, ale oznaczała – pierzastego węża. Wysłała mi mentalny obraz grupy raptorów.
CG: Zobaczyłem je dokładniej niż na szklanym ekranie (smart padzie). Zobaczyłem jak się poruszają.
DW: Był to ten okropny gatunek ptasio – gadzi, o którym mówiłeś że zjada ludzi?
CG: Dokładnie.
DW: Bardzo niebezpieczny.
CG: Kontrolowali tę okolicę i bez wchodzenia w szczegóły, żądali mięsa ofiarnego od swoich sprzymierzeńców na powierzchni za prawo dostępu do pewnych miejsc na dole.
DW: Z dostarczeniem czego, jak myślę, Klika (Cabal) nie miała żadnego problemu.
CG: Dokładnie. Zapytała mnie – czy byłbyś skłonny w pełni podzielić się ze mną tym doświadczeniem? Nie zrozumiałem co miała na myśli, więc zapytałem się jej. Opowiedziała mi jak miałoby to wyglądać, że trzymalibyśmy się za ręce, a ona otworzyłaby mój umysł na swój. Powiedziałem jej, że nie czuję się z tym komfortowo z wielu powodów – ze względów bezpieczeństwa, a także suwerenności osobistej. Próbowała wywrzeć na mnie presję, że jest to bardzo ważne. Mówiła, że tak naprawdę nie mamy im już wiele do zaoferowania, a to jest bardzo ważne dla jej ludzi. Chodziłem nerwowo i myślałem jak to…
DW: Myśleli że co będzie w tych kryształach? Co w nich było takiego ważnego?
CG: Wtedy jeszcze nie wiedziałem. Zapytałem się jej czy mogę porozmawiać z Gonzalezem. Wszystko to dokładnie opisałem w raporcie. Szybko podeszła do drzwi, opuściła barierę i wyszła. Wszedł Gonzalez i zapytał – co się tutaj dzieje? Powiedziałem mu wszystko. Powiedział, że rozumie moje obawy i jeśli nie posiadam żadnych tajnych informacji od Sojuszu Istot Kulistych i Tear-Eir, o których ona nie powinna wiedzieć, to nie mam się czego obawiać, ponieważ Sojusz Tajnego Programu Kosmicznego nie podzielił się ze mną – po prostu nie zaufali mi, wieloma informacjami, które byłyby na tyle ważne by się martwić. Powiedział jeszcze, że ja dla niego nie pracuję i nie może mi rozkazać abym to zrobił, ale mogłaby to być dwukierunkowa wymiana informacji.
DW: Skoro i tak już mieliście ze sobą zadarte stosunki, krzyki i całą tą agresywność, martwiłeś się samowolnym przyjęciem jej oferty, za pomocą której mogłaby wydobyć informacje wywiadowcze, przez które jeszcze bardziej wpakowałbyś się w kłopoty i został wyrzucony przez Sojusz.
CG: Lub nie udzieliliby mi już żadnych informacji w przyszłości. Odcięliby mnie od informacji wywiadowczych, które jak widać i tak już po części zostały odcięte. Martwiłem się też o moją własną suwerenność – nie wiedziałem co może się wydarzyć.
DW: Dokładnie.
CG: No więc…
DW: Czyli Gonzalez dał ci przyzwolenie?
CG: Tak. Powiedziałem mu – w porządku, powiedz jej żeby tu wróciła. Weszła i od razu spojrzała mi prosto w oczy, była…
DW: Cała była w napięciu.
CG: Tak. Powiedziałem jej, że się zgadzam – była podekscytowana. Podeszła do pustej ściany, a kiedy się obróciła miała w ręce kryształowy kieliszek. W ścianie nie było żadnych drzwiczek ani niczego podobnego, a ona trzymała kryształowy kieliszek z bursztynowym płynem. Podeszła do mnie i zaoferowała mi go. Spojrzałem na niego i zapytałem co to jest, a ona odpowiedziała, że jest to eliksir z Essos. Wytłumaczyła mi, że jest to wino zrobione z rzadkiego kwiatu, który rośnie pod Ziemią. Powiedziałem jej, że nie jestem…
DW: Mogłeś odlecieć po jego wypiciu.
CG: Nie wiem. Powiedziałem jej, że nie czuję się komfortowo by to wypić i czy jest to niezbędny krok? Powiedziała, że nie. Jest to tylko zgodne z przyjętym zwyczajem.
DW: Też bym nie wypił.
CG: Wypiła kilka łyków i natychmiast się zmieniła. Nie wiem czy było to przez upojenie, ale natychmiast się zmieniła, była bardzo zrelaksowana. Odłożyła napój. Powiedziała abym usiadł na krześle, które wyglądało jak przecięte ukośnie jajko i unosiło się nad podłogą.
DW: Unosiło się?
CG: Tak, nie stało na podłodze. Następnie wskazując dwoma palcami na drugie skierowała je naprzeciwko mnie. Usiadła na przeciw mnie.
DW: Bliżej niż siedzimy teraz?
CG: O tak. Zbliżyła się bardzo blisko i poprosiła abym podał jej ręce. Wzięła je i ułożyła w ten sposób.
DW: W ten sposób na kolanach?
CG: Właśnie tak, na obydwóch kolanach. Pochyliliśmy się do siebie.
CG: Jej ręce były kościste, a skóra bardzo ciepła. Temperatura jej ciała była inna. Spojrzała mi w oczy i powiedziała, że muszę się zrelaksować i otworzyć swój umysł. Zastosowałem swoje techniki relaksacyjne, by obniżyć trochę świadomość i móc się zrelaksować. Nie jestem wstanie dokładnie opisać tego co następnie się wydarzyło. Poczułem jak moje ciało duchowe czy ciało astralne zostało przyciągnięte w jej stronę i w jakiś sposób nasze ciała duchowe połączyły się razem. Zauważyłem, że precyzyjnie zatrzymywała się na pewnym momentach mojego życia – oczywiście mentalnie była bardziej zaawansowana ode mnie. Ja zobaczyłem losowe przebłyski scen z jej 130 letniego życia. W przebłyskach zobaczyłem jej dzieciństwo, jej szkolenie na kapłankę, spotkania z różnymi ludźmi z powierzchni Ziemi – spotkania z tajnymi stowarzyszeniami, spotkania z różnymi grupami wojskowymi oraz różnymi grupami politycznymi z Europy i Stanów Zjednoczonych.
DW: Gdzie przedstawiała się jako istota pozaziemska?
CG: Ona i jej grupa, z która była, przestawiali się jako istoty pozaziemskie.
DW: Och.
CG: Spotykali się z ludźmi w różnych okresach czasu – widziałem jakie nosili stroje.
DW: Czyli miałeś przed oczami przebłyski z życia, z tym że nie było to twoje życie?
CG: Tak. Były bardzo losowe, nie potrafiłem ich utrzymać. Kiedy zatrzymała się na moim wspomnieniu z jaskini, ujrzałem jej wspomnienia kiedy była w podobnym wieku. Było to wspomnienie o utracie kogoś w pewnego rodzaju utarczce czy ataku przez istoty insektoidalne. Wtedy przyciągnęła mnie do wspomnień z kryształowej jaskini, które były bardzo wyraźne, razem przeżyliśmy to na nowo. Po wszystkim oboje usiedliśmy wygodnie – cały drżałem, mój mózg wydzielał te wszystkie przyjemne endorfiny. Nie było w tym nic seksualnego ani dziwacznego, tylko to wszystko mnie przerastało. Od tamtej pory bardzo się zmieniłem, skupiam się bardziej na wnętrzu, więcej myślę o takich rzeczach. Wpłynęło to też na mnie tak, że stałem się bardziej intuicyjny.
DW: Czy ona miała podobną reakcję?
CG: O tak. Zachowywała się tak samo. Mieliśmy łzy w oczach.
DW: Obydwoje?
CG: Tak. To było bardzo emocjonalne. Nigdy z nikim nie przeżyłem podobnego połączenia.
DW: Czy wszyscy jej ludzie potrafią to robić, czy tylko ona jako kapłanka została w tym przeszkolona?
CG: Wydaje mi się, że wszyscy jej ludzie to potrafią. Kiedy skończyliśmy powiedziała, że znajdą się tacy, którzy nie zaaprobują tego, że uczyniła to z osobą mieszanej rasy z zewnątrz, ale będzie też wielu innych, którzy będą bardzo szczęśliwi dzięki informacjom, jakie udało jej się uzyskać z kryształów – z którymi nawiązałem kontakt, a którego nie jestem w pełni świadomy. Nie wiem jakie informacje z nich pozyskała.
DW: Powiedziałeś mi, że wyczyszczono ci pamięć zaraz po tym kiedy otrzymałeś dane z kryształów, prawda?
CG: Dokładnie.
DW: A ona potrafiła je odzyskać.
CG: Dokładnie. Wiesz, wspomnienia są zachowane nie tylko na poziomie fizycznym, ale też na poziomie duchowym.
DW: To tak jak wolkańskie ( Wolkan – postać z Star Treka) połączenie jaźni.
CG: Tak się właśnie wyraziłem kiedy z nią rozmawiałem, zażartowałem – przejdę przez to twoje wolkańskie połączenie jaźni. Ale dla niej to nie było śmieszne.
Po wszystkim, kiedy już się opanowaliśmy, wyszliśmy na korytarz, gdzie czekał Gonzalez wraz z drugą kobietą. Od tego momentu była już bardzo zadowolona – zaoferowała, że chętnie nas oprowadzi jeśli tylko mamy czas. Gonzalez zawsze chciał zwiedzać miejsca w których przebywał i natychmiast przyjął jej propozycję.
Możemy teraz przejść do bardzo interesującej wycieczki, którą tam odbyłem.
DW: W porządku. W następnym odcinku będziemy kontynuować tą fascynującą opowieść w programie „Kosmiczne ujawnienie”. Dziękuję.
Przetłumaczyła: Vortena
Zostaw komentarz